niedziela, 6 lipca 2014

Viva la Pinta - lokal przy Floriańskiej w Krakowie - moja opinia

Kilka dni temu, mniej więcej na tydzień po hucznym otwarciu, wybrałem się do nowo otwartego multitapu Viva la Pinta w Krakowie przy ul. Floriańskiej 13.

Mniej więcej w połowie najdroższej ulicy Krakowa należy wejść we średnio przyjemną bramę. Po lewej mijamy skateshop, na wprost widzimy ogródek, to już Viva la Pinta. Lokal z zewnątrz wygląda nieźle, wcześniej była tam restauracja, ale nie jest to istotne. Teraz jest tam pierwszy w Krakowie browar rzemieślniczy. Brawo!

Wewnątrz lokalu znajduje się bar obsługiwany przez 2-ch miłych barmanów - mógłby być jeszcze jeden, bo piwo nalewa się dość wolno, szczególnie, że czasami ludzie biorą po kilka piw z 14-tu kranów, a reszta musi czekać.

Sam lokal jest dla mnie trochę bezpłciowy, spodziewałem się, że ściany będą mieć jakieś nawiązania do etykiet z butelek, a są zwykłe szare.

Do smaku piw nie można się przyczepić, jest to knajpa dla koneserów tego trunku, jak chcesz napić się "siura" (czyt. europejski lager) idź gdzie indziej.

Chciałem napić się sahti - Koniec Świata - nie było, barman nie potrafił odpowiedzieć kiedy znów się pojawi mimo, że na stronie jest w ofercie i tydzień temu mieli uwarzone.

Nie podoba mi się tylko jedna rzecz, mianowicie CENY, które są bardzo wysokie i dla mnie niezrozumiałe, za pintę (ciut więcej niż 0,5l) musimy zapłacić 10-11zł w zależności od rodzaju wybranego przez nas piwa. Ceny te miałyby uzasadnienie gdyby nie był to lokal browaru Pinta, a jakiegoś Kowalskiego, który zamawia piwa z iluś tam browarów i musi zarobić biorąc trunek od dostawców/pośredników.

Lane piwo zawsze wychodzi taniej niż butelkowane (cena szkła, etykiety, kapsli, maszyn, transportów itd.), szczególnie we własnym lokalu warzone dla siebie. Dlaczego wobec tego nie możemy kupić np. Ataku Chmielu za sklepową cenę do 7 zł? Już nie mówię, że za 5 zł pół Rynku by po niego przychodziło i ciągle byłoby pełno klientów.
Tak, tak, wiem, że cena za wynajem lokalu przy tej ulicy kosztuje pewnie i 30.000 zł/mies, opłacenie pracowników i mediów też kosztuje ALE klienta to nie obchodzi, szczególnie, że po drugiej stronie ulicy jest sklep z alkoholami gdzie kilka piw z Pinty można dostać w normalnej sklepowej cenie.

Co do cen nie jest to tylko moje spostrzeżenie. Tydzień po otwarciu w gorący czwartkowy wieczór połowa stolików była wolna, a większość ludzi brało po jednym piwie, wypijało i wychodziło. Ze stolików natomiast było słychać tylko "za 5 zł można kupić", "wypijemy i idziemy", "drogo".

Czy wrócę do Viva la Pinta? Nie wiem. Nie lubię przepłacać za coś co wiem, że mogłoby być tańsze, szczególnie, że towar ten oferuje mi sam producent.